W ramach ucieczki przed zimnem, deszczem i ciągłym brakiem energii słonecznej udaliśmy się do wspnaczkowej stolicy Andaluzji. Adam i Aga stali się mieszkańcami Chorro na 1,5 miesiąca, a ja dołączyłem do nich na ciepłe 3 tygodnie. Szybko odnaleźliśmy rytm wyjazdu, w który to nasze dusze tańczyły i odpoczywały. Taniec niezależnie czy jest na skale, czy na sylwestrowym balu w rytmie z Jamajki, jest równie oczyszczający. Odnalezienie równowagi ducha i zdrowego dystansu tutaj zdaje mi się czynnością naturalną. Nasze wspinaczkowe dni to wizyty na Poemie i Makino, które dały solidny wycisk naszym ciałom. Wytrzymałościowe wspinanie po dobrych chwytach to w Chorro standard. Restowe dni spędziliśmy na zakupach w Alorze, zwiedzaniu, porządkach w naszym „M-3” i wizytach u Pani Isabeli zakraszonych kawą, winem, papierosem i miłymi pogawędkami. Czas zatoczył koło i wkrótce musieliśmy ewakuować się do Polski zostawiając za sobą miłe chwile, idealną pogodę, piękne drogi, parę projektów na kolejny wyjazd i wiele nowych znajomości, które stworzyły ten wyjazd. Wspinaczkowo wyjazd okazał się szczęśliwy i owocny, cała trójka zaliczyła swoje szczyty: Aga wpięła się do zjazdu min. na Cono Paco 7a, 6c+ (nie znam nazwy), Life is Sweet 6c i Os 6c i wiele innych w tych trudnościach. Adam odhaczył swoje maksy w postaci Sharck Attack 8a+/b, Trainspotting, Talibania za 8a, OS: Gabriel Hemafrodita 7c (w przewodniku 8a), Viejo Traidor 7b+, Alicia 7b+. Mnie udało się przejść Randy 8a+, Trainspotting, Talibania, Smashing Pumpkins wszystkie za 8a i pięknego Atlasa 7c+. Kolejny wypad do Andaluzji zapowiadamy na większą skalę i może własnym mobilnym domkiem?!
Maciek Niwiński
|