English Polski
Polski English
Strona głównaWięcej o KWDołącz do nasKsięga przejśćPakerniaKontakt


Wyprawy , wyjazdy, relacje
Polecamy
OPP


PZA


tripint


www.wspinaczka.info


Zdobywcy Gór


Alpinka


http://www.traveller.com.pl/Sklep.php


Przejscia


Black Rock


Body Maxx



Wyprawa członków KW Bielsko w Alpy (Bergell)

   Wyprawa miała charakter ściśle wspnaczkowy. W skład wyprawy weszli: Marysia Cędrzak, Łukasz Jurczyk, Krzysztof Rojek i piszący te słowa Bartosz Rozbicki. wyprawa miała miejsce od 29.07.2005 do 08.08.2005. Naszym nadrzędnym celem było wspinanie w dolinie Bondasca w alpejskim rejonie Bregaglia w Szwajcarii. Rejon ten oferuje dużo wspinania we wspaniałej jakości granicie na wielkich ścianach na szczytach o wysokości do 3300m. Na początek nastawiliśmy się na wspinanie na najpopularnieszym w tamtym rejonie szczycie Piz Badile. Tak też po calodniowej podróży czerwonym fiacikiem z BB wylądowaliśmy pod 800 -metrowymi ścianami tego potężnego szczytu. Ja z Krzyśkiem obraliśmy sobie za cel znany klasyk na płn/wsch. śćianie jakim jest Droga Cassina, 28 wyciągów, VI+, 800m. Natomiast Łukasz z Marysią postanowili załoić Kant Płn, ok 30 wyciagów, IV+/V, ok 1000m. Na drugi dzień słowa nasze w czyn się obróciły i we czwórkę zaczęliśmy się wspinać.

Wspinaczka na P.Badile czyli - Tańcząc w ciemnościach

Wspinaczka na Cassinie zajęła nam ok 10 godzin.Oczywiście drogę można przejść duzo szybciej jednak nas przystopowały dwa nieprzewidziane wydarzenia: zgubienie właściwej drogi chyba na 5 wyciągu (zamiast trawersem w lewo za odpekniętą turnicę poszliśmy wprost do góry na widniejącego tam spita wbijając sie tym samym w kilka kruchych VI -kowych wyciągów z kiepską asekuracją) oraz wyjmowanie zaklinowanego frienda niestety bez powodzenia. wspinaczka po tej ścianie to czysta przyjemność: lite płyty i rysy, piękne zacięcia, tarcie niesamowite i super asekuracja (w większości własna). wszytkie stanowiska wyposażone są w spity. Z uwagi na średnią pogodę i kiepskie prognozy na dzień następny oprócz nas wspinały sie tylko dwa inne zespoły, nie było więc tłoku ani korków. Po godzinie 18ej zaczęliśmy zjazdy, w czasie których spotkaliśmy się z Łukaszem i Marysią. Okazało się, że nie udalo im się dotrzeć do końca drogi i zaczęli zjazdy z powodów czasowych. Między godziną 24 a 1 w nocy, kiedy od podstawy ściany dzieliło nas zaledwie 200 m II - owego terenu, rozpętało się, jak to sie mówi - prawdziwe piekiełko! Dosłownie w jednej chwili spadło na nas mnóstwo deszczu, gradu i śniegu jednoczesnie, łącznie z silnym wiatrem. Nie minęło 5 minut a wszyscy staliśmy po kostki w śniegu w ciasnych butkach wspinaczkowych (buty zostały pod ścianą!!). W ciemnościach i przy kiepskiej widoczności udało nam sie znależć nastepny ring zjazdowy, po czym utknęliśmy na jakiejś wąskiej półeczce zupełnie tracąc orientację, widoczność, ciepłotę ciała - zwłaszcza w palcach stóp - nie mówiąc już, że nasza psycha wystawiona została na ciężką próbę. Nakryliśmy się więc NRC-etą i tańcząc w ciemościach (tj. wydeptująć butkami dołki w śniegu) dla rozgrzewki, czekaliśmy do świtu. Kiedy tenże nastał okazało sie, że od miejsca gdzie schowaliśmy buty dzieliło nas jedynie ok 60m najwyżej II - owego terenu, który jednak w tych strasznych warunkach wydawał sie nie do przejścia. Ale na tym nie koniec atrakcji. Gdy dotarliśmy do namiotów z radością licząc na odpoczynek i cherbatę zobaczyliśmy że oto nasz namiot dosłownie unosi się na wodzie i połowa rzeczy jest mokra. Musieliśmy więc zapomnieć o odpoczynku i brać plecaki na grzbiet i spadać na dół.

Wspinaczka na Marmoladzie czyli - Iluzja końca

Wspinaczka na Marmoladzie czyli - Iluzja końca

Po 2 dniach restu postanowiliśmyzmienić rejon, przeniść sięw Dolomity i zaatakować wielki 1000m mur skalny jakim jest Południowa ściana Marmolady. I znów ja z Krzysiem postanowiliśmy przejść drogę Don Quixote, VI/VI+, 750m, 21 wyciągów na Marmolada D`Ombretta, natomiast Łukasz z Marysią obrali sobie za cel drogę Via Classica, V-, 650m, 20 wyciągów. I znów przeszliśmy od słów do czynów. Tym razem postanowiliśmy z Krzyśkiem nie dać sie zaskoczyc w ścianie niczemu ani nikomu i zabraliśmy w ścianę nie tylko buty ale nawet śpiwory zwłaszcza, że zejście z grani Marmolady prowadzi przez lodowiec. weszliśym z krzyśkiem w drogę dość późno, bo o godz. 9 skończyliśmy natomiast ok godz 22ej. Dolna część drogi jest łatwa i krucha jednak wyżej jest już fajne wspinanie, choć asekuracja pozostawia wiele do życzenia. Niech świadczy o tym fakt, że na mniej więcej 5 wyciągu, Krzysiek asekurując mnie z góry musiał trzymać rękoma blok skalny, o który założył taśmę stanowiskową, gdyż blok ten wyrażał jakąś absurdalną chęć runięcia na dół wraz ze stanowiskiem (i z nami oczywiście). Później oczywiście zmienił stan jednak drżenie i trwoga przez chwilę dały się odczuć. Inna zabawna sytuacja wyniakała z faktu, że ściana Marolady przecieta jest w połowie olbrzymią półką, która przyjmuje postać szerokiego na ok 100m połogiego tarasu, tak, że druga, górna częśc ściany jest jakby cofnięta w głąb i nie jest widoczna podczas wspinania niżej. spoglądając w górę podczas wspnaczki widzieliśmy bliską grań a nad nią już tylko niebo, byliśmy więć przekonani że koniec jest już blisko. Kiedy zadowoleni, że tak szybko załoiliśmy tak wielką ścianę wychodziliśmy poza stromy filarek... kopary nam opadły! Oczom naszym ukazała się druga, równie wielka i bardziej eksponowana część ściany. Nagle uśwoadomiliśmy sobie, że nie jesteśmy na szczycie tylko w środku wielkiej ściany i że główne trudności dopiero przed nami! No cóż, poprawiliśmy tylko plecaki i ochoczo ruszyliśmy na podbój głównych trudności, które znjadują sie na samym końcu drogi tuż pod szczytem. W praktyce wyglądało to tak, że zanim doszliśmy do tychże trudności, byliśmy już zupełnie wyczerpani. Po heroicznym A0-waniu w trudnościach już po zmroku znleźliśmy sie na szczycie. Potem czekało nas już tylko - a może aż - 4 zjazdy na dół, błądzenie po lodowcu w ciemnościach unikając szczelin, nocleg na stacji kolejki narciarskiej i następnego dnia 4 godzinne zejście via feratą i szlakiem na pole namiotowe. Nasi towarzysze już czekali na nas na polu namiotowym gdyż okazało sie, że wycofali się z drogi z powodu ogromnej kruszyzny i kiepskiej asekuracji.

I tak to właśnie było. Potem jeszcze krótkie wspinanie skałkowe na Cinque Torri, niedaleko Tofana di Roses i zawieźliśmy nasze umęczone ciała i odmrożone palce u nóg (przynajmniej ja) do domciu. Zdjęcia z wyprawy dostępne w Galerii na stronie klubowej.

Prezes :-)







Wyszukiwarka
Szukaj:  



Działalność
Obóz letni Tatry 2019 - relacjaObóz letni Tatry 2019 - relacja
Sukcesy młodych wspinaczySukcesy młodych wspinaczy
Kwietniowy Kurs WspinaczkowyKwietniowy Kurs Wspinaczkowy
Obóz zimowy Tatry 2019 - relacjaObóz zimowy Tatry 2019 - relacja
Warsztaty ze wspinania zimowego - MokoWarsztaty ze wspinania zimowego - Moko
ZAKOŃCZENIE SEZONU LETNIEGO 2018ZAKOŃCZENIE SEZONU LETNIEGO 2018
Beskid Pamir Expedition 2018Beskid Pamir Expedition 2018
Obóz letni Alpy 2018 - relacjaObóz letni Alpy 2018 - relacja
Mutne Bezpieczne Wspinanie - Zdjęcia z otwarciaMutne Bezpieczne Wspinanie - Zdjęcia z otwarcia
Wyjście z Angi i Agatą do Czanego Stawu GąsienicowegoWyjście z Angi i Agatą do Czanego Stawu Gąsienicowego
Obóz letni Tatry 2018 - relacjaObóz letni Tatry 2018 - relacja
Obóz zimowy Tatry 2018 - relacjaObóz zimowy Tatry 2018 - relacja
Świeżaki KW na KończystejŚwieżaki KW na Kończystej
LODOMANIALODOMANIA
Baraniec łupem nowych członków naszego klubuBaraniec łupem nowych członków naszego klubu
 
Strona główna | Więcej o KW | Dołącz do nas | Księga przejść | Pakernia | Kontakt | Zarządzenia Parków | Wyprawy , wyjazdy, relacje | Kursy | Linki | Namiary GPS | ClimbVideo Box | 1 % | KW na Facebooku | Projekt i wykonanie www.redart.pl
Stronę odwiedzano: 3763470 razy