W ostatni weekend września wraz z Wojtkiem wybraliśmy się na trzydniowy
wyjazd wspinaczkowy do Austrii. Choć udało nam się wyjechać dopiero w
sobotę rano, to jeszcze tego dnia mieliśmy w planie zrobienie
przynajmniej jednej drogi. Podróż przebiegała bez większych problemów,
aż do czasu, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że zapomnieliśmy kupić czeską
winietkę, a niestety czeska policja nie zapomniała o tym, by to
skontrolować. Po pertraktacjach odnośnie wysokości mandatu (na szczęście
dość owocnych) dalsza część podróży poszła już gładko. Około godziny 13
dotarliśmy pod Hohe Wand. Jest to skalne urwisko o wysokości dochodzącej
do 300m, a szerokości kilku kilometrów, położone około 40 km od Wiednia.
Wspinanie w tym rejonie to około 750 dróg, zarówno jedno- jak i
wielowyciągowych o bardzo zróżnicowanym stopniu trudności i zwykle
posiadających dobrą asekurację. Na pierwszą drogę wybraliśmy 3 --
wyciągową Teufelsgrat o trudnościach 5-. Droga ta jest bardzo ładna
(zwłaszcza drugi wyciąg prowadzący powietrzną granią) i idealna na
"rozwspinanie". Jeszcze tego dnia udało się nam zrobić 6- wyciągową
OAK
Jubilaumgsweg o wycenie 6, która prowadzi przez zróżnicowane formacje,
jest gęsto obita nowymi spitami i jak najbardziej godna polecenia.
Następnego dnia działaliśmy w bardziej znanym wśród polskich wspinaczy
Hollentalu. Za cel obraliśmy sobie zeszłoroczną nowość, jedną z
najdłuższych dróg w Hollental, znajdującą się na Stadelwand, 16-
wyciągową "Des Kessels neue Kleider" o wycenie 7-. O tej drodze można
wypowiadać się w samych superlatywach: jest piękna, urozmaicona, "trzyma
trudności na całych 600 metrach swej długości", prawie pozbawiona
"rzęchów", dobrze ubezpieczona, a do tego, co w Hollentalu jest
rzadkością, kończy się na wierzchołku z pięknym widokiem, a nie, jak to
często bywa, "w lesie". W pełni można zgodzić się z opinią
austriackiego
przewodnika, że pomiędzy 5 a 7 stopniem, oferuje ona to, co w Hollentalu
najpiękniejsze. Nam udało się po 7 godzinach "walki" zrobić ją w
stylu
OS. Z powodu późnego startu, ostatni wyciąg robiliśmy przy zachodzie
słońca (super wrażenia estetyczne), ale przez to 2 godziny zejścia
przyszło nam pokonywać przy świetle jednej czołówki, a po wyczerpaniu
niedoładowanych baterii -- już mniej komfortowo przy świetle komórki.
Trzeciego dnia Wojtek skupił się na fotografowaniu, a mnie udało się
jeszcze przejść "na żywca" drogę Burkle Steig o wycenie 3+. Jest to
pokonująca około 500 metrów przewyższenia grań wyprowadzająca na szczyt
Kaiserstein 2061m w masywie Schneeberg.
Adam Burek, Wojciech Wandzel
|