W naszym klubie do grona grupy "VI.3" dołączyli kolejni łojanci którzy w niedzielę 23.09.2007 w piękny słoneczny dzień, załoili drogę o wycenie VI.3. Łojantami tymi są stali bywalcy naszej pakerni gdzie konsekwentnie zdzierają na niej swoje butki i łamią troczki tj. Romek vel Roman Wielki i Marcin vel Dziku.
Historia VI.3 dla Dzika jest tak długa jak jego lista spóżnień na autobusy, i zaczeła się już w tamtym roku kiedy to przyszła do niego myśl aby wypróbować swojego szpona na Szarej Płycie w dolinie Kobylańskiej, a było to w październiku roku pańskiego 2006. Niestety po kilku próbach , która jedna już była bliska glori, plan spełz na panewce. Jednak Dzik nie poddawał się i w kolejnym sezonie w każdy czwartek zamęczał nas propozycjami wyjazdu do Kobylańskiej ( oczywiście na Szarą Płytę ), z których kilka się odbyły jednak z mizernymi wynikami dla Dzika. Choć jak raz mówił Dzik cytuję " już prawie byłem na górze trzymałem tą płetwę lewą ręka ale zapomniałem patentu na następny przechwyt, a wystarczyło się odstawić i do klamy i po drodze". NIestety jednak nie tym razem.
Dla Romka droga Vi.3 miała trochę inny wymiar a przynajmniej tak to wygladało z mojej perspektywy ponieważ o ile Dzik, wspinał sie krótko ale za to szybko podnosił trudności swoich dróg i Szara Płyta była dla niego pewnym "magicznym miejscem" to Romek wspinał się już trochę dłużej i jego dorobek dróg jakich przeszedł był i jest o wiele większy wliczając w to skałki i Tatry, więc idzie za tym większe doświadczenie. Pamiętam ze na każdym wyjeździe to on robił coś trudniejszego a do tego dokładał jeszcze kilka łatwiejszych dróg ( które dla Dzika były już osiągalne), Dzik natomiast bardziej koncentrował się na jednej ale za to trudnej dla niego drodze, na której mógł wisieć i zjeżdżać aby znów próbować nawet do zmroku. Za tymi wynikami Romka idą oczywiście godziny spędzone na pakerni, którą Romek rzadko sobie odpuszczal, i zawsze siedział tyle i trzeba. Konsekwencja i jeszcze raz konsewkwencja w działaniu i treningu. Dlatego zawsze jednak sądziłem ze to jemu bardziej należy się ta VI.3-ka szybciej niż Dzikowi. Większy dorobek wspinaczkowy tylko tym bardziej mnie w tym utwierdzał.
Lecz jeśli chodzi o życie to zawsze różnie w nim bywa, jak byłem z Dzikiem to trzymałem kciuki za niego, wiecie jak to jest czasami cieszy nas gdy jakiś mały dokopie dużemu. Coś jak z Dawidem i Goliatem. A pozatym Dziku zawsze wydobywał z siebie nadprzyrodzone moce podczas wspinu co mozna było zauważyć po głosach rodem z nie tego świata. Marcin jest po prostu jak taki dzik ,mały ale parę to ma. Za to gdy byłem z Romkiem to dopingowałem Romka, i nagabywałem: idź, dasz radę, wkońcu już tyle dróg zrobiłeś, dla Ciebie to pestka, wierze w Ciebie, przecież Dzik tego nie zrobi a jak on nie zrobi to przecież Ty musisz, zrobiłe style już trudnych dróg, czas na VI.3. Ale za to ona zawsze bywał skromny, i zazwyczaj podchodził do dróg z respektem, po prostu wiedział gdzie są jego granice i że jeszcze nie czas ta taka drogę. Wtedy szedł na VI.2 albo VI.2+. Dzik jakby był na jego miejscu założe się o 0,5l że poszedłby i męczył taką drogę o życie.
Jak to zwykle bywa rozwiązanie czasami przychodzi z nienacka, i ni stąd ni zowąd Dzik i Roman wybrali się na wspin z Niedżwiadkiem, Ziółkiem i Moniką, i wtedy to padała dla nich droga Pozytywne myśli na Okienniku Skarżyskim.
Za co składam im najserdeczniejsze gratulacje, oby tak dalej chłopaki. Czekamy na VI.3+.
Kronikarz
P.S. Jeżeli tekst był dla kogoś przydługi to przepraszam tak jakoś rozpisałem się. :-)
|