"Człowiek ciągle się śpieszy bo wciąż jest ta kolejna ściana, kolejna droga, kolejny szczyt" Bartek
Dobre zapowiedzi meteo i jeden dzionek wolnego w środku tygodnia sprawiły, że "pokusiliśma se" na słodkie tarcie granitu w rejonie M.Oka. Naszym celem była Sprężyna na wschodniej Mnicha (VII -) i Pachniesz Brzoskwinią na zach. Kopy Spadowej (VII -). Po zimnej, średnio przespanej na taborze nocy uderzyliśmy na Sprężynę. Wspinanie na tej drodze to wszystko czego można oczekiwać na tatrzańskich turach - piękne rysy, masywne dilferki, czujne płytki i jedno czujne miejsce z technicznym wyjściem nad okapik, wszystko w niezłej lufie z widokiem na zielono - niebieski staw pod stopami. Droga puściła OS i już o 13.00 zgłosiliśmy się na szczycie.
Następnie zjazdy linią drogi do podstawy ściany, żleb mnichowy i trawers pod Cubryną, MSW i Bulą (przedzieranie się przez luźne piarżyska, wysokie i upierdliwe kosówki, trawy i potoczki było przygoda samą w sobie:). O ok. 16.00 wbiliśmy się w Brzoskwinię i ok. 19.00 byliśmy z powrotem pod ścianą po skończeniu drogi. Droga piekna i bardzo ciągowa o trzymajacych trudnościach, potegowanych przez całkiem miły lufcik pod tyłkiem:) To wszystko, w połączeniu z ostatnimi promieniami zachodzacego słońca pozostawia miezapomniane wrażenia. Niestety na dłuższe, filozoficzne zgłebianie cudów tatrzańskiej przyrody i mistyki nie pozwoliła nam świadomość, że za godzinkę jesteśmy umówieni na Palenicy (marsz, a raczej marszobieg po jakże ukochanym przez nas wszystkich asfalciku - to temat na kolejne opowiadanko:)
Marcin Konior vel Dziku i Bartosz Rozbicki vel Prezeso |