Fatrzanizm zimowy w pełni zaliczony,
bezmiar słowackiego śniegu poskromiony!
Mimo,że bez liku było białego,
dotarliśmy do szałasu zaplanowanego.
Niestety Fatra się nas wstydziła
i swe oblicze za chmurami skryła.
Całe szczęście,że rakiety zabraliśmy,
bo oprócz białego szaleństwa nie wiele widzieliśmy.
Niemalże całą drogę mieliśmy szlaku torowanie,
ale w nagrodę dostaliśmy przy "kominku" biesiadowanie.
Mandolinka nas ciepło przyjęła,
prawie cała w śniegu utonęła.
W środku jak w iglo się czuliśmy.
Różne specjały tam konsumowaliśmy.
Biesiada jednak długo nie trwała,
bo w niedzielę droga powrotna na nas czekała.
Rano pogoda się pogorszyła
i drogę na Ploskę nam zagrodziła.
Choć weszli byśmy na nią gdyby trzeba było,
rach ciach by się na nią wprost wskoczyło:)
A że potrzeby nie było do tego naglącej,
skorzystaliśmy ze ścieżki w dół prowadzącej.
Winien jestem uczestników przedstawić:
był Jerry co lubił się telefonem bawić,
byli wybitni fatrzaniści Paryscy.
Był Tomek co go znają prawie wszyscy.
Była Justyna i Mateusz, co na rakietach wciąż podążali
i był Radom na którego zaproszenie się wybrali.
Dziękuję Wam bardzo za towarzystwo wyborowe
i zapraszam jak będą wycieczki nowe:)
Zdjęcia autorstwa Tomka & Jerrego |