English Polski
Polski English
Strona głównaWięcej o KWDołącz do nasKsięga przejśćPakerniaKontakt


Działalonść
Dziuli i Mołka w Moku - czyli trudne początki

Poniżej nadesłany tekst uczestników obozu zimowego. Jest to bardzo pouczająca lektura,  o tym jak trudne są początki kariery wspinaczkowej, a zarazem jak nie powinno się wspinać w Górach, - zwłaszcza zimą. Cieszymy się, że chłopaki zechcieli podzielić swoimi wrażeniami i życzymy bezpiecznych i coraz bardziej udanych sezonów, przy tej samej dawce pozytywnych emocji.

 

Dziuli i Mołka wspiny wśród skał Moka

Odpowiadając na wezwanie KW, a nade wszystko wspaniałych Tatr udaliśmy w czwartek 10. marca bladym świtem na drugi turnus obozu zimowego na Moku. Plany mieliśmy bardzo ambitne: będąc obaj pod wrażeniem wspaniałej książki Długosza „Komin Pokutników” postanowiliśmy zmierzyć się z Diretissimą MSW. Około 10-tej, kiedy dotarliśmy pod schronisko, zastaliśmy już tylko Przemka-Memka. Pewnie wszyscy walczą w ścianie – pomyśleliśmy – ale nie, okazało się, że tak naprawdę to nikogo innego z Klubu już nie ma. W związku więc z powyższym, dość ostrożnym opiniom Toprowca na temat jakości podłoża oraz wyjątkowo długotrwałemu biwakowaniu na jadle i piciu schroniskowym zaatakowaliśmy aklimatyzacyjnie Bulę pod Bańdziochem dopiero popołudniem.

I tu zaczęły się przygody. Pod Czarnym Stawem byliśmy ok. 16-tej. Natomiast trawers do prawa-lekko w dół-pod ściankę Buli zajął 2 godziny. Okazało się, że ostrzeżenia Toprowca tak mocno zapadły w świadomość, że kiedy po pierwszym kroku płaty śnieżne pod nogami zaczęły pękać i wyjeżdżać w dół, zdecydowaliśmy się związać i iść na sztywnej asekuracji. Pomimo tego, że było to nasze pierwsze wyjście zimowe od roku (poprzedniego obozu zimowego), to czas przejścia trawersu był bez wątpienia równie kompromitujący co i niepokojący w kontekście planów Diretissimy MSW. Kiedy o 18:30 zapadła noc, a my mieliśmy zrobione pół pierwszego wyciągu na samej Buli, wiedzieliśmy już, że z Mięgusza, przynajmniej nazajutrz, nici. Zaliczyliśmy więc wycof z Buli pod Bańdziochem.

Ambicja jednak zagrała – „kurde, jeżeli nie jesteśmy w stanie zrobić Buli, to jesteśmy niemoty, które w górach w ogóle nie mają czego szukać”. Także następnego dnia zapadła decyzja, że tę Bulę trzeba jednak przewspinać. Żeby zrealizować tak skrajnie ambitne plany nie można wylegiwać się w schronie do południa – już około 10-tej byliśmy znowu pod słynną ścianą. Wybraliśmy wariant „Bez znaczenia” – na topo wyglądał na stosunkowo łagodny. Przysporzył nam jednak sporo wrażeń i głównie za sprawą tego, że nie za bardzo było gdzie osadzać nasze nieocenione kostki mimośrodowe przejście można zaliczyć do rekordowych… Około 7! godzin. Kiedy udało nam się wieczorkiem wyjść z ostatniego kominka na płaski teren, radości nie było końca. Uff. Wreszcie jakiś sukces. Weszliśmy sobie jeszcze – już byle jak – na samego Bańdziocha i o po nocy wróciliśmy szczęśliwi do MOKA.

Czas przejścia znamienny, raczej przesądzający o tym, że MSW musi jeszcze poczekać, może nawet nigdy nie uda się go zdobyć. Nieoceniony Memek-Przemek pocieszał co prawda, że z takim szpejem (kostki mimośrodowe) i tak nie ma możliwości atakowania żadnej z wielkich ścian ale rzeczywistość była bezlitosna – 7 godzin i 100m bardzo łatwej ściany dyskwalifikuje.

A sobota rozpoczęła się od wspaniałego słońca i kilkustopniowego mrozu – pogoda idealna na zimowe przejścia. Zdecydowaliśmy więc, że spróbujemy czegoś, co może nie jest specjalnie zimowe ale pozwala oswoić się z dużymi ekspozycjami: Mnich. I jak to zwykle bywa kiedy wybiera się jakąś drogę na czuja, nie mając żadnego topo, z planowanego turystycznego wariantu Po Głazach zrobiła się jakaś mieszanka Klasycznej i Orłowskiego. Najbardziej emocjonujące było wyjście na sam szczyt, pomiędzy dwa wierzchołki szczytowe, gdzie pod przewieszonym głazem męczyłem się chyba z pół godziny, wielokrotnie będąc bliski decyzji o wycofaniu. Moje zmagania musiały być zresztą bardzo wymowne, dlatego że druga ekipa, która w międzyczasie podeszła pod ten sam, ostatni wyciąg, stwierdziła, że da sobie spokój. Trzeba było podjąć ryzyko krótkiego lotu żeby wreszcie puściło i można się było pocieszyć ze zdobycia pięknej góry. Lufa, która pokazała się po wschodniej stronie zrobiła takie wrażenie, że nie mogliśmy się powstrzymać od spazmatycznego śmiechu. Niestety halny zaczął dmuchać naprawdę mocno, w związku z czym nie mogliśmy na szczycie pobiwakować zbyt długo.

Podsumowując, w kontekście zamiarów wyjazd okazał się kompletną porażką. Z drugiej strony mieliśmy mnóstwo dobrej zabawy, a góry kolejny raz okazały się łaskawe i nikomu nic złego się nie stało. Wrażenia były tak wspaniałe, że zdecydowałem opisać pobyt w więcej niż tylko kilku zdaniach.

~Milko

 

 

<< powrót








Wyszukiwarka
Szukaj:  



Działalność
Obóz letni Tatry 2019 - relacjaObóz letni Tatry 2019 - relacja
Sukcesy młodych wspinaczySukcesy młodych wspinaczy
Kwietniowy Kurs WspinaczkowyKwietniowy Kurs Wspinaczkowy
Obóz zimowy Tatry 2019 - relacjaObóz zimowy Tatry 2019 - relacja
Warsztaty ze wspinania zimowego - MokoWarsztaty ze wspinania zimowego - Moko
ZAKOŃCZENIE SEZONU LETNIEGO 2018ZAKOŃCZENIE SEZONU LETNIEGO 2018
Beskid Pamir Expedition 2018Beskid Pamir Expedition 2018
Obóz letni Alpy 2018 - relacjaObóz letni Alpy 2018 - relacja
Mutne Bezpieczne Wspinanie - Zdjęcia z otwarciaMutne Bezpieczne Wspinanie - Zdjęcia z otwarcia
Wyjście z Angi i Agatą do Czanego Stawu GąsienicowegoWyjście z Angi i Agatą do Czanego Stawu Gąsienicowego
Obóz letni Tatry 2018 - relacjaObóz letni Tatry 2018 - relacja
Obóz zimowy Tatry 2018 - relacjaObóz zimowy Tatry 2018 - relacja
Świeżaki KW na KończystejŚwieżaki KW na Kończystej
LODOMANIALODOMANIA
Baraniec łupem nowych członków naszego klubuBaraniec łupem nowych członków naszego klubu
 
Strona główna | Więcej o KW | Dołącz do nas | Księga przejść | Pakernia | Kontakt | Zarządzenia Parków | Wyprawy , wyjazdy, relacje | Kursy | Linki | Namiary GPS | ClimbVideo Box | 1 % | KW na Facebooku | Projekt i wykonanie www.redart.pl
Stronę odwiedzano: 3770337 razy